11 listopada to w Bukówcu święto podwójne: Święto Niepodległości i odpust świętego Marcina. Tak więc świąteczny nastrój panował od rana: w piekarni Paula wspaniałe rogale , na ulicach odpustowe budy. Nastrój patriotyczny tworzyły flagi na niemalże wszystkich bukówieckich domostwach oraz ulotki przygotowane przez Krzysztofa Poprawskiegi i drukarnię Andrzeja Martynowa.
11 listopada to w Bukówcu święto podwójne: Święto Niepodległości i odpust świętego Marcina. Tak więc świąteczny nastrój panował od rana: w piekarni Paula wspaniałe rogale , na ulicach odpustowe budy. Nastrój patriotyczny tworzyły flagi na niemalże wszystkich bukówieckich domostwach oraz ulotki przygotowane przez Krzysztofa Poprawskiegi i drukarnię Andrzeja Martynowa.
Około godziny 15.00 do Bukówca wjechał historyczny orszak od trzech godzin objeżdżający naszą gminę. Na czele Paweł Apolinarski prowadził oddział 17 Pułku Ułanów Leszczyńskich w charakterystycznych żółtych otokach na czapkach. W ułanów wcielili się chłopacy (a nawet jedna dziewczyna!) z bukówieckiej szkółki jeździeckiej i sympatycy jeździectwa - w sumie 30 osób, głównie z Bukówca. Dalej na bryczkach postacie historyczne: Józef Piłsudski (Hieronim Apolinarski), bukówiecki poseł Franciszek Kaczmarek (Hieronim Sworacki), ksiądz Józef Górny (Sławomir Lis), Jan Otto (Krzysztof Poczekaj), a także święty Marcin (Zbigniew Konieczny). Były i postacie jak najbardziej realne czyli wójt naszej gminy p. Stanisław Waligóra, starosta leszczyński Krzysztof Piwoński, wicestarosta Krystian Maćkowiak. Bryczkami powozili: Krzysztof Poprawski, Ryszard Lipowy, Sławomir Samol, Grzegorz Frankowski . Prawdziwa niespodzianka czekała na ulicy Marcinka. Tu mieszkańcy pierwszego utwardzonego kostką odcinka ulicy przygotowali wraz z sołtysem Tadeuszem Malepszym miłą uroczystość. Ulica była gęsto przystrojona flagami, płonęły ogniska, a na wysokości transformatora stała … prawdziwa budka wartownicza i szlaban (oczywiście zamknięty), przy nim zaś żołnierz pełniący wartę. No i oczywiście, jak na Bukówiec przystało - mnóstwo widzów, ciągle zresztą przybywających, tak że w końcu było ich kilkuset.
Prowadzący oddział zatrzymał kawalkadę, sprawnie utworzono inny szyk, wysiedli z bryczek dostojni goście, a wartownik złożył marszałkowi Piłsudskiemu meldunek. Mieszkanki ulicy w strojach bukówieckich i przy dźwiękach kapeli dudziarskiej przywitały wójta gminy i marszałka prawdziwym bukówieckim chlebem z chlebowego pieca (upieczonego też przez mieszkańca ulicy Bonifacego Głuszaka). Następnie wszyscy zgromadzeni odśpiewali hymn, po którym Zofia Dragan opowiedziała o historcznych chwilach w Bukówcu 89 lat temu. Przypomniała, że w dniu 11 listopada Bukówiec nie cieszył się jeszcze wolnością, że setki matek, żon, córek, sióstr narzeczonych co dnia ze ściśniętym sercem wyglądało listonosza, jakie przyniesie wieści. Brak wieści był wtedy dobrą wieścią… dawał nadzieję, że kochana osoba żyje. Z Bukówca na tę wojnę wyruszyło 450 mężczyzn, nigdy nie wróciło 73 z których najmłodszy miał 19 lat, najstarszy 37… Ich tragedia była tym większa, że musieli walczyć za obcy, wrogi kraj, chociaż tak bardzo chcieli walczyć za ojczyznę. Tę możliwość dało im Powstanie Wielkopolskie i skwapliwie ją wykorzystali. Opowiedziała też historię znaleziska na tej ulicy: hełmu i pocisku z okresu Powstania Wielkopolskiego. Podkreśliła, że świętujemy dziś nie tylko pamięć o bohaterach i niewoli ojczyzny, ale również to, że żadna, matka, żadne dziecko, żadna dziewczyna nie musi dziś z trwogą czekać na wieści o ukochanej osobie…
Nadszedł moment, że w imieniu mieszkańców gminy podziękowania na ręce wójta gminy złożył nasz sołtys:
„Zapłoć Północna - ta droga widnieje już na mapie z 1600 roku. Ileż ludzi po niej chodziło, ile wozów i sań przejechało na pola, do młyna, do lasu… Ilu pielgrzymów przemaszerowało do Charbielina… Ile przeszło przez nią orszaków weselnych, dla ilu Bukówczan tędy prowadziła ostatnia droga… Nikt nie zliczy. Nikt nie zliczy dla ilu dzieci była placem zabaw, boiskiem, dla ilu miekszańców miejscem spotkań i sąsiedzkich pogawędek. Tu rodzili się, mieszkali wspaniali Bukówczanie: gospodarze, sołtysi, artyści ludowi.
Przez 400 lat przybyło na niej domów, gospodarstw, ładnych płotów, kwiatów… A nasza zapłoć wciąż była polna, tonąca w błocie gdy mokro, ginąca w tumanach kurzu gdy sucho!
Potem stała się ulicą Ludwika Marcinka i chociaż ulica z nazwą nobilitowała - nic się nie zmieniło…
Jakże więc ważny jest dzisiejszy moment gdy po z górą 400 latach - a może i więcej - nasza poczciwa Zapłoć Półocna zaczyna przybierać postać ulicy z początku XXI wieku. Są tu tacy mieszkańcy, którzy czekali na ten moment 80 lat! A iluż jest takich, którzy klnąc ubłocone buty i ubranie, brudne płoty i samochody, zakurzone okna i elewacje, nie doczekało tej chwili…
Cieszymy się więc, ze wreszcie skończy się udręka użytkowników tej drogi, a szczególnie jej mieszkańców.
Dziękujemy za to Panu i wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że historyczny, pierwszy odcinek ulicy Ludwika Marcinka jest dziś otwierany. Niech nam służy długie lata! I nich za rok spotkamy się o kilkaset metrów dalej, a może i przy ulicy Machcińskiej, świętując jak dziś.”
Ten tekst wraz z podpisami mieszkańców ulicy Marcinka sołtys przekazał włodarzowi naszej gminy z nadzieją, że rzeczywiście prace pójdą dalej. No i chyba pójdą, w tym bowiem momencie wójt p. S. Waligóra zabrał głos i obiecał, że tak właśnie będzie. Złożył też wszystkim zgromadzonym życzenia z okazji Święta Niepodległości.
Tekst nie przesadzał: z tą ulicą związane są losy takich znanych sołtysów jak Ludwik Marcinek czy Jan Białasik, tu mieszka Marianna Dudek Maćkowiak, mieszkał dudziarz Chubka, tu też usytuowane są prastare bukówieckie gospodarstwa Samoli, Wojciechowskich… A najdłużej mieszkająca tu mieszkanka, p. Emilia Sobecka rzeczywiści czekała na tę ulicę ponad 79 lat.
Głos zabrał również starosta Krzysztof Piwoński wyrażając podziw dla mieszkańców za tak niebywałe obchodzenie naszego narodowego święta.
A to nie był jeszcze koniec. Otóż gdy kapela dudziarska grała, przez ulicę przejechał święty Marcin na legendarnym białym koniu. Podążał on w stronę żebraka, który w łachmanach grzał się przy jednym z ognisk. Rozegrano scenkę w której święty dzieli się swoim wojskowym płaszczem ze zmarzniętym biedakiem. Choć opowieść ta znana jest od wieków - ciągle wzrusza… Widzowie nagrodzili aktorów gromkimi brawami (w rolę żebraka wcielił się Włodzimierz Szkudlarczyk).
Nad całością przemarszu czuwał cały czas Henryk Kiciński, który teraz, wraz z dostojnymi gośćmi, udekorował uczestników przejazdu pamiątkowymi medalami.
„Nie płacz Kasia Jasia bo płakać nie trzeba, kto na wojnie ginie ten idzie do nieba…” śpiewali nasi dudziarze. Nie obyło ię tez bez wspólnego śpiewu „Przybyli ułani”.
Na koniec mieszkańcy ulicy poczęstowali wszystkich świetnymi kanapkami ze swojskiego chleba, swojskiej kiełbasy, salcesonu, szynki, wątrobianki, swojskiego sera smażonego no i…równie swojskim grogiem przygotowanym przez Jerzego Kulasa.
Płonęły ogniska, grały dudy, zapadał zmrok… Niezwykła atmosfera udzieliła się chyba wszystkim. Było to naprawdę piękne święto.