Tak jak zapowiadaliśmy, tego jeszcze nie było! Jedno jest pewne: było warto. Impreza przerosła oczekiwania i wyobrażenia organizatorów, zaś widzów zadziwiła, zaskoczyła i ... zachwyciła. Wielu widzów przyznawało, że jadąc nie bardzo potrafili sobie wyobrazić co to będzie, nie spodziewali sie jednak, że impreza będzie miała taki rozmach, że będzie tak widowiskowa i interesująca.
Robimy bitwę
Pomysł narodził sie dawno w głowie Pawła Apolinarskiego. Były nawet przymiarki by zrobić to przy okazji II Zjazdu Bukówczan, ale organizacyjnie było to trudne do przeprowadzenia i imprezę przeniesiono na następny rok. W końcu ustalono datę: 7 maja 2011. Ruszyły przygotowania: budowa wsi, szycie strojów, pozyskiwanie sponsorów, praca nad koncepcją widowiska i scenariuszem. Autorytetem był Paweł Apolinarski, który wraz ze swoimi Kozakami brał udział w niejednej rekonstrukcji i to z różnych okresów historycznych. Reszta, chociaż nie bardzo umiała sobie wyobrazić końcowy efekt, pracowała w pocie czoła i przedstawiała co rusz nowe pomysły.
Dzień próby
„Siły zbrojne” pod dowództwem Pawła miały kilka prób, wieś jedną, wspólną z siłami bolszewickimi. Ułanów na próbie nie mieliśmy, byłyby to zbyt duże koszty.
Wszyscy zerkali do scenariuszy usiłując zapamiętać jak najwięcej. Poszło całkiem nieźle, pogodę zapowiadano super, media dopisały z reklamą. Więc optymistycznie myśleliśmy: „Chyba sie uda..”
Jadą ułani
W godzinach popołudniowych szkolne boisko zaroiło sie od koniowozów, koni i ułanów. Krzątali sie przygotowując sie do parady i oczywiście do bitwy. Potem na kort zaczęli zjeżdżać aktorzy, goście, kolejne oddziały kawalerii i piechoty. Ruszyliśmy z niewielkim spóźnieniem spowodowanym wydawaniem broni i nabojów – wszystko musiało być spisane i potwierdzone, historyczne (oczywiście prawdziwe!) karabiny były bowiem bardzo wartościowe.
Gdzie bolszewicy – gdzie Bukówiec?
Tak właśnie pytano. Wyjaśniono to w trakcie widowiska: „Ktoś może spytać dlaczego ten czas i ta wojna? Gdzie Wielkopolska, a gdzie Warszawa? Nie wszyscy pamiętają, że Wielkopolanie walczący na froncie polsko-bolszewickim odegrali w tej wojnie bardzo ważną rolę. Latem 1920 r. było ich na froncie ponad 50 tysięcy. Były to trzy pełne dywizje piechoty, brygada kawalerii, dywizjon pociągów pancernych (składający się z trzech pociągów pancernych), wojska techniczne (saperzy, telegrafiści, oddziały kolejowe), oddziały sanitarne, dywizjon samochodów pancernych - wszystkie te jednostki pochodziły z Armii Wielkopolskiej. Do tego dochodziły cztery eskadry lotnicze i oddziały zaopatrzenia.
W tym czasie całe Wojsko Polskie liczyło około 900 tys. żołnierzy, z czego w pierwszej linii znajdowało się około 350 tys. Wynika z tego, że Wielkopolanie stanowili około 15 proc. tych sił. Nie możemy również zapominać o Wielkopolanach pochodzących z byłego zaboru rosyjskiego, którzy walczyli w innych formacjach, także legionowych. Razem więc na linii frontu przebywało 80-100 tys. żołnierzy z Wielkopolski.
6 grudnia 1920 r. w Zelwie (Litwa) Józef Piłsudski udekorował sztandary oddziałów 14. dywizji piechoty krzyżem Virtuti Militari. Podczas swojej przemowy Wódz Naczelny podkreślił, że poza 1. Dywizją Legionową mógł "bez wahania" liczyć tylko na "14. Dywizję Wielkopolską". Zdaniem Piłsudskiego, w najtrudniejszych chwilach odwrotu 14. Dywizja zawsze była "zdrowa moralnie" i ją właśnie przeznaczał "do wykonywania najtrudniejszych i najzaszczytniejszych zadań", "wiedząc nieodwołalnie, że każdy rozkaz spełni"... Wspomina to również Franciszek Apolinarski, bukówczanin, powstaniec wielkopolski, wraz z 15 Dywizją Piechoty walczył od początku wojny na froncie wschodnim, zwolniony ze służby wojskowej 21 stycznia 1921. Między innymi wspomina dzień 18 sierpnia kiedy to naczelnik Józef Piłsudski spotkał sie z oddziałami wielkopolskimi. Franciszek Apolinarski wielokrotnie cytował słowa Naczelnika skierowane do wielkopolskich żołnierzy: „Byliście tam gdzie było najgorzej, ale wyście się wyróżnili walecznością. Jesteście najlepsi z pośród wszystkich” .Trudno powiedzieć, ilu Bukówczan walczyło na froncie wschodnim. Szacuje się, że było ich od 30 do 50. Nie wróciło pięciu, polegli bądź zmarli na froncie od ran i chorób. Byli to: Marcin Apolinarski, Jan Białasik, Rufin Kurpisz, Jan Kruk i Czesław Sobecki. Cześć ich pamięci.”
Pod pamiątkowymi tablicami na bukówieckim kościele, gdzie upamiętniono poległych bukówczan, delegacja złożona z władz wsi i gminy oraz przedstawicieli gości złożyła kwiaty i zapaliła znicze. Znicz zapłonął również na grobie Franciszka Apolinarskiego, a na uroczystości obecny był syn, Zygmunt Apolinarski.
Hej dziewczyno, hej niebogo jakieś wojsko pędzi drogą!
Ta i wiele innych piosenek ułańskich towarzyszyło przejazdowi korowodu przez Bukówiec. A na ułanów czekały nie tylko dziewczyny, Bukówczanie jak zwykle nie zawiedli i licznie wylegli na ulicę by pozdrawiać jadących: ułanów, Kozaków, sanitariuszy na wozie sanitarnym, piechotę polską i bolszewicką, zaroszonych gości na bukówieckich bryczkach i mieszkańców historycznej wsi na stylowych wozach. Organizatorzy jechali trochę z drżeniem serca: czy będą widzowie? Czy przyjdą zobaczyć efekty wielotygodniowej pracy?”
Pole bitwy
To co zobaczyliśmy mijając Bródek przeszło wszelki nasze oczekiwania: widzowie nie mieścili się w wyznaczonym pierwotnie miejscu, oblegali też dwa pozostałe boki placu i ciągle się schodzili. Samochody nie mieściły się na przygotowanym sporym parkingu. Na szczęście nasi strażacy świetnie sobie radzili, dwoili sie i troili by ruch był płynny, bezpieczeństwo zapewnione, a widzowie skierowani gdzie trzeba. Również pełniący funkcje porządkowe na placu bukówieccy „Sokoły” mieli pełne ręce roboty. Plac dzięki pomocy naszej gminy był dobrze zabezpieczony płotami metalowymi, ale jak to zwykle bywa, byli tacy, którzy nie bacząc na niebezpieczeństwo (na placu były zainstalowane ładunki wybuchowe, w pełnym galopie cwałowali jeźdźcy) próbowali te płotki sforsować (szczególnie fotoreporterzy).
Widowisko czas zacząć
Rozpoczęliśmy wspaniałym pokazem musztry ułańskiej i elementów działań bojowych w wykonaniu Ochotniczego Reprezentacyjnego Oddziału Ułanów Miasta Poznania w barwach XV Pułku Ułanów Poznańskich. Rozkazy wydawał i komentował sam rotmistrz, czyli dowódca oddziału, Roman Kusz. Mogliśmy podziwiać niesamowite wyszkolenie jeźdźców i koni, doskonałe władanie lancą i szablą, galopy , gdzie konie nie wychodziły z rzędu nawet o końskie chrapy. Całości dopełniało piękne umundurowanie, wspaniałe konie (wszystkie maści kasztanej, takich właśnie koni używał XV pułk Ułanów Poznańskich). Niejedna osoba uległa urokowi ułanów i czasów które reprezentowali, widowisko dostarczało nie tylko wrażeń wizualnych, ale też wzruszeń.
Następnie na plac wkroczyli Kozacy rodem z Bukówca i okolicy, pod dowództwem Pawła Apolinarskiego. Zaczął się brawurowy pokaz tzw. dżygitówki czyli akrobacji konnej w stylu kozackim. Widowisko było niezwykle efektowne i ekspresyjne.
Oba pokazy gromko oklaskiwali widzowi, widownia była po prostu wspaniała, żywo reagowała na wszystko co działo sie na placu.
„Wsi spokojna wsi wesoła...”
...tymi słowami Jana Kochanowskiego rozpoczął narrator główny pokaz. Dalej płynęły słowa narratora: „Nie o tej wsi o której chcemy opowiedzieć, i nie o tych czasach które za chwilę chcemy przypomnieć, pisał te słowa. Przenieście się wraz nami 91 lat wstecz i kilkaset kilometrów na wschód.
Jest koniec sierpnia 1920 roku, wieś znajduje się jakieś 150 kilometrów na wschód za Warszawą. Kilka dni temu zakończyła się krwawa bitwa Warszawska nazywana też cudem nad Wisłą– bitwa stoczona w dniach 13-25 sierpnia 1920 w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Uznana jest za 18. na liście przełomowych bitew w historii świata, zdecydowała o zachowaniu niepodległości przez Polskę i nierozprzestrzenieniu się rewolucji komunistycznej na Europę Zachodnią. Kluczową rolę odegrał manewr Wojska Polskiego oskrzydlający Armię Czerwoną przeprowadzony przez Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego, wyprowadzony znad Wieprza 16 sierpnia, przy jednoczesnym związaniu głównych sił bolszewickich na przedpolach Warszawy. Wielka zapanowała wówczas radość, wielka euforia, wiara, że teraz wreszcie zapanuje pokój rozkwitnie nowa, niepodległa Polska odrodzona w listopadzie 1918 roku.
Jednak dla niemal 350 tysięcy żołnierzy wojska Polskiego walczącego wówczas na froncie wschodnim nie był to koniec walk. Rozpoczęli oni wielką pogoń za dywizjami bolszewickimi szybko cofającymi się na wschód. Szczególną rolę odgrywa w tym pościgu Polska Kawaleria, szybka, skuteczna budząca postrach wśród bolszewików. Wróg cofał się w popłochu, najczęściej w rozbitych, mało licznych grupach, za to bezwzględnych, okrutnych, wyzutych z wszelkich zasad. Oddziały bolszewików, grabiły, zabijały cywilów, kobiety, dzieci, paliły wsie, dokonywały gwałtów. Skutki tej wojny odczuwali więc nie tylko wojskowi ale i mieszkańcy miejscowości które znalazły sie na trasach odwrotu bolszewików. Wśród nich mała wioseczka i jej mieszkańcy, ta, którą widzicie przed sobą.”
Przed sobą zaś widzieliśmy (i to od początku imprezy) spokojną, starą wieś, z domami, stodołami, płotami, przydrożnym krzyżem i kapliczką, a w niej krzątających sie przy codziennych zajęciach ludzi. Ktoś ciął drewniany kloc, kilka osób młóciło cepami, dziewczyny przed domem robiły wielkie pranie, ktoś naprawiał dach, jacyś chłopcy bawili się w wojsko (jak na wojenne czasy przystało) inne dzieci pasły gęsi, kozy, bawiąc sie przy tym w stare zabawy, kobiety plotkowały przy studni, kołodziej i kowal pracowali przed swoimi warsztatami. Na polu gospodarz jeździł włóką... Ot – dzień jak co dzień... Stopniowo dorośli mieszkańcy zbierają się w centrum wsi i zaczynają ożywiona rozmowę o toczonej wojnie i sytuacji w której się znaleźli. Przerywają ją wbiegający chłopcy z informacją, że nadjeżdżają ułani. Wieś godnie ich wita, częstuje chlebem, wodą. Podczas rozmowy z oficerem dowiadują sie nowych faktów, zaś oficer radzi, by ewakuować dzieci, kobiety i starszych do pobliskiego klasztoru. Oddział ułanów odjeżdża w asyście biegnących dzieci, zaś dorośli rozpoczynają naradę, co począć? Pomimo protestów niektórych mieszkańców sołtys decyduje, że część mieszkańców ewakuuje się. Rozpoczyna się nawoływanie dzieci i gorączkowe pakowanie jedzenia, pierzyn, tobołków... Gospodarz zaprzęga konie do wozu, część osób ładuje się na wóz, część na mały wózek ciągnięty przez chłopców, część pieszo udaje się na tułaczkę... Opuszczają wieś, kobiety płaczą, zamęt, niepewność...
No a potem rozpętała sie wojna. Na małą spokojna wieś najechali Kozacy i bolszewicka piechota, potem wieś oswobodzili polscy ułani, potem rozgrywały się potyczki na polach przed wsią. Szale zwycięstwa przechylały sie raz na stronę polską, raz bolszewicką. Strzały karabinów, ostrzał artyleryjski, wybuchy wznoszące słupy ziemi i trawy... Sanitariuszki dowodzone przez kapitan Izabelę Gbór miały pełne ręce roboty, a starszy sanitariusz Hieronim Apolinarski pełen wóz rannych... Kiedy Kozacy podpalili wieś, kiedy wydawało sie, że wszystko stracone, zza lasku wyłonili się polscy ulani z lancami i w pięknej szarży, w tak zwanym czesaniu, dosłownie zmietli siły bolszewickie. Potem wraz z oddziałem ułanów szablowych otoczyli wroga i wzięli bolszewicką jazdę i piechotę do niewoli... Jeszcze wiwaty ze strony ocalonej wsi, radość ze szczęśliwego zwycięstwa i powrotu do wsi dzieci i starszych, jeszcze gromki okrzyk ułanów Romana Kusza: „Niech żyje wojsko polskie”... Wszyscy aktorzy ustawili się w centralnej części placu, gdzie z radością wsłuchiwali się w gromkie brawa licznej publiczności (szacuje się, że było ok. 3 000 widzów!). Brawa rozbrzmiewały również w trakcie widowiska, publiczność bacznie obserwowała całe widowisko i żywo reagowała, było to bardzo przyjemne i budujące dla występujących.
Tak zakończyła sie pierwsza w dziejach Bukówca rekonstrukcja militarna. Było to niezwykłe, wielkie przeżycie tak dla widzów jak dla występujących, i świetna lekcja polskiej historii.
To już jest koniec...
Było jeszcze podsumowanie, były podziękowania dla wykonawców, sponsorów, wszystkich tych, dzięki którym impreza mogła sie odbyć. No i powrót: do Bukówca, do domów, do rzeczywistości.
Na wszystkich występujących i pomagających w inscenizacji czekał jeszcze w szkole poczęstunek: pyszny bigos, kiełbaski, tradycyjny bukówiecki chleb i inne bukówieckie smakołyki. Tu potwierdziły sie słowa piosenki, że „woda po bitwie ma jak wino smak”. Faktycznie, wszyscy byli zgłodniali i spragnieni, chętnie też dzieliliśmy się przeżyciami „z pola bitwy”.
Bedzie film
Chociaż lokalne media spisały się tym razem bardzo dobrze, niestety telewizja nie dotarła (pomimo potwierdzenia). Za to był Paweł Mierzyński i jago trzej koledzy ze szkoły filmowej, którzy filmowali widowisko. Czekamy z niecierpliwością na efekty ich pracy!
Podziekowania!
W rekonstrukcji wzięli udział:
- Ochotniczy Reprezentacyjny Oddział Ułanów Miasta Poznania w barwach XV Pułku Ułanów Poznańskich pod dowództwem Romana Kusza
- Grupa Pawła Apolinarskiego
- Szwadron Nadgoplański,
- Grupa Historyczna im. 17 Pułku Ułanów Wielkopolskich,
- Grupa Militarna z Grotnik i Szymon John
- Dzieci i młodzież ze Szkolnego Zespołu Regionalnego
- Oraz liczni ochotnicy z Bukówca Górnego i okolicy
Wieś zbudowali:
Sołtys Tadeusz Malepszy wraz z Jerzym Sowijakiem, Franciszkiem Głuszakiem, Mieczysławem Polochem, Jackiem Tajchertem, Janem Kotem, i Edmundem Marcinkowskim
Przygotowanie grup militarnych piechoty: Paweł Apolinarski
Scenariusz bitwy: Roman Kusz i Paweł Apolinarski
Scenariusz, przygotowanie scen we wsi, kostiumy, rekwizyty: Zofia Dragan
Dziękujemy organizacjom OSP Bukówiec Górny i Krzycko Wielkie, oraz Towarzystwu Gimnastycznemu Sokół z Bukówca zapewnienie bezpieczeństwa, Paniom z Koła Gospodyń Wiejskich za przygotowanie bigosu.
Dziękujemy za wszelką pomoc Bukówieckim Hodowcom Koni: Stanisławowi Lipowemu, Krzysztofowi Poprawskiemu, Henrykowi Kicińskiemu, Ryszardowi Lipowemu i Jerzemu Jakubowskiemu
Dziękujemy za Nagłośnienie i nagrania p. Dariuszowi Wandolskiemu i Maciejowi Danielewskiemu, również kabaretowi Dziura, Chórowi Szkolnemu, Kapeli Dudziarskiej Manugi, Małgorzacie i Ryszardowi Woźnym
Dziękujemy pielęgniarkom Izabeli Gbór i Marii Chałupce oraz Ratownikom z OSP
Dziękujemy p. Annie Knop, Marii Rozwalce i Emilii Przezbórskiej za szycie strojów
Dziękujemy pracownikom szkoły, biura i obsługi, oraz dziewczętom z grupy salezjańskiej za przygotowanie poczęstunku i bukówieckiej szkole za użyczenie placu budynku
Dziękujemy mediom, fotografom oraz Pawłowi Mierzyńskiemu z kolegami, Romanowi Królikowskiemu i Bodzimierzowi Grochowczakowi, Alicji Dragan i Andrzejowi Martynów, Danielowi Zapłacie, Barbarze Samol, Jerzemu Kulasowi, Pawłowi Marcinkowi, Jerzemu Michalskiemu oraz firmie Hermes z Włoszakowic.
Szczególne podziękowania kierujemy do sponsorów, bez których organizacja tej imprezy byłaby niemożliwa, a byli to:
sponsor główny: GMINA WŁOSZAKOWICE, podziękowania dla p. wójta Stanisława Waligóry
Bank Spółdzielczy we Włoszakowicach, podziękowania dla p. prezes Doroty Grygiel i Zarządu Banku
Paweł John
Tartaki: Leszka Tajcherta z Bukówca, Antoniego Szulca z Bukówca, Piotra Włodarczyka z Włoszakowicach i Tartak Stefan z Włoszakowic
Imprezę zorganizowali::
STOWARZYSZENIE BUKÓWCZAN MANU
oraz
Grupa Pawła Apolinarskiego
Sołtys Bukówca Górnego
Zespół Szkół w Bukówcu Górnym
Imprezę komentował Tomasz Aleksandrowicz