Aktualności

Majster - Wspomnienie o Zbigniewie Świętku

Majster - Wspomnienie o Zbigniewie Świętku

71 lat temu Anna Świętek z domu Bortel urodziła bliźniaki – wcześniaki. Sześciomiesięcznym maluszkom nie dawano większych szans na przeżycie. Oczywiście urodzili się w domu, o żadnym inkubatorze czy respiratorze nikt nawet nie słyszał. Bliźniaki szybko ochrzczono. Za radą akuszerki opatulono maleństwa i postawiono przy piecu, w którym tata Jan Świętek palił całą noc. I wiele następnych dni i nocy. Nie obu chłopakom się udało. Przeżył tylko Zbigniew. Przeżył i wiódł piękne i niezwykłe życie.

Jego pasją życia stały się szybko motocykle. Z zawodu mechanik, gdziekolwiek pracował oddawał się swej pasji. W końcu otwarł swój własny warsztat samochodowy, gdzie zwożono „najcięższe przypadki”, bo Majster Zbychu dawał sobie radę z nie lada wyzwaniami.

Warsztat słynął nie tylko z wysokiej jakości usług. Był też miejscem, gdzie spotykali się pasjonaci motocykli. Sam Majster - tak wszyscy (i to w całej Polsce), nazywali Zbycha Świętka - stanowił wzór motocyklisty, tak dla starych jak młodych. Jego fachowość, etyka, serdeczność znana była wśród fanów motocykli wszędzie. Jak wspominają - był niezwykły, przyciągał dobrocią, mądrością, bezinteresownością. Gdy na rajdach i zjazdach wszyscy głęboko spali, on przeglądał i naprawiał wszystkim usterki w motocyklach… Kolega Andrzej wspomina: Kiedyś na zlocie w Kudowie jakiś góral do nas woła: „Hej Bukówiec, wiotojcie!” Pytam się go: „A ty wiesz gdzie jest Bukówiec?”, a on: „A jakze! Tam skond Majster jest!”

Pasja motocyklowa Zbycha to również kolekcjonowanie starych, zabytkowych motorów. Skupował często „trupy”, które potem z pietyzmem remontował. Takich maszyn było w jego „stajni” ponad pięćdziesiąt, a licząc te niekompletne nawet siedemdziesiąt! Najstarsza z nich  to dekawka z 1920 roku. Osobny temat to niesamowity Harley. Wyremontowany z najdrobniejszymi szczegółami zajmował honorowe miejsce w jednym z pokoi w domu przy Powstańców Wlkp. Na szczęście wspaniała żona Ela rozumiała to i dbała, by otoczenie motoru było równie piękne jak motor. Należy  zaznaczyć, że Harley'a składał od podstaw przez 15 lat, a najstarsze części pochodzą z 1944 roku.

Najwięcej i najchętniej jeździł na ważącym niemal pół tony wojskowym motorze. W ciągu swego życia przejechał setki tysięcy kilometrów na rajdach, zlotach, pokazach i prezentacjach. Z ekipą takich jak on zapaleńców jeździli między innymi na słynne zloty do Krotoszyna, Darłówka, Szklarskiej Poręby, Bornego Sulinowa czy Gubina. Opowiadał kiedyś, że najwięcej w ciągu dnia pokonał 400 km, a jego wielka maszyna spaliła wtedy 80 litrów paliwa.

W Bukówcu znaliśmy go wszyscy. Do jego warsztatu szło się z różnymi problemami, nie tylko samochodowymi czy motocyklowymi. Można tam było wtedy zobaczyć wielu młodych ludzi składających i remontujących pod okiem Majstra najrozmaitsze dwukołowce. Był dla nich  mistrzem i autorytetem, zawsze życzliwym, pełnym pasji i zaangażowania. Dla braci motocyklowej, jak sami twierdzą, był i pozostanie człowiekiem – legendą.

Zbychu Świętek udzielał się aktywnie na rzecz wsi. Działał w klubie motocyklowym przy TG Sokół, organizował „Rajdy drogami września”, uruchamiał swoje silniki spalinowe, by napędzać maszyny żniwne na dożynkach i zjazdach, uświetniał obecnością wspaniałych maszyn liczne bukówieckie imprezy. Wszystko bezinteresownie i z szerokim, życzliwym uśmiechem. Póki nie dosięgła go i coraz bardziej toczyła ciężka choroba. Będąc już bardzo chory zadbał o taczki do lotania z klekotami, gdy zabrakło majstra Franka Sobeckiego. Aż sił zabrakło zupełnie…

Serdeczny kolega Majstra wspomina: Kiedyś w nocy, na jakimś rajdzie, gdy wszyscy już spali, usiedliśmy z Majstrem pod gwiaździstym niebem. W pewnej chwili Majster pokazuje na niebo i mówi: „Jak tam bydzie? I z czym my tam pójdymy?”. Odpowiedziałem mu: Ty? Ty pójdziesz z tym swoim wielkim sercem ze szczerego złota”.

Teraz już wie jak tam jest… Drogi Majstrze Zbychu, to dla nas wielka strata i ból, że tak wcześnie nas zostawiłeś. Przyszedłeś na świat za wcześnie i odszedłeś z niego za wcześnie… Bo pewnie tam w niebie czekają dzieci, byś je przewiózł na motorze, tak jak to robiłeś całe lata na ziemi? Na pewno przywitali Cię tam z otwartymi ramionami, bo na tak kochanych i wspaniałych ludzi jak Ty, wszędzie czekają. Dziękujemy, że żyłeś wśród nas i nie zapomnimy Ciebie i Twoich niezwykłych motorów.

Spoczywaj w spokoju.

Szukaj