Zwyczaje i obrzędy

Nowe Lotko

Niegdyś rok na wsi upływał w rytm ustalonych obrzędów i zwyczajów. Dziś już rzadko kto  pamięta wiele z nich, są wsie i regiony gdzie oprócz choinki i pisanek już nie zostało niemal nic…

Na szczęście w Bukówcu wiele zwyczajów i obrzędów ciągle jeszcze jest żywych. Jednym z najbardziej znanych (poprzez telewizję, radio, prasę) jest zwyczaj chodzenia z nowym lotkiem.  Nie potrafię powiedzieć kiedy bukówieckie dzieci zaczęły chodzić z „nowym lotkiem”. Moja prababka (ur. 1873 r.) – wiem to z jej opowieści – z „nowym lotkiem” chadzała, chadzała też jej mama i babka, a ówczesna piosenka towarzysząca temu zwyczajowi tylko minimalnie różniła się od tej wykonywanej współcześnie. „Pani, pani gospodyni, nowe lotko stoi w siyni”,  – te słowa  corocznie w czwartą niedzielę wielkiego postu rozbrzmiewają  w bukówieckich domach. Potem jest refren: „Zieluny gaj, koszyczek jaj”, no a potem liczne zwrotki. Oto te najczęściej śpiewane:

W tym tu dumu jes tu kamiń, co gospodorz siodo na nim. Zieluny....
W tym tu dumu jes tu woda, gospodyni jak jagoda. Zieluny....
W tym tu dumu sum tu pinki, mo gospodorz ładne synki. Zieluny...
W tym tu dumu sum tu wiórki, mo gospodorz ładne córki. Zieluny...
W tym tu dumu sum tu kunie, co skokajum bez jabłunie. Zieluny...
W tym tu dumu sum tu kłozy, co skokajum bez powrozy. Zieluny...
W tym ty dumu na rogu, wisi miyszek twrogu. Zieluny...
Jeśli chcecie łoglundować, to musicie coś darować. Zieluny....

- tu następuje obdarowanie dzieci słodyczami, pieniązkami i koniecznie jajkami

Za gościne dziynkujymy, zdrowia szczyńścia Wum życzymy.  Zieluny gaj, koszyczek jaj”

śpiewają w podzięce dzieci. Czasami dzieci dokładały sobie i inne zwrotki, np., idąc do domu, gdzie była stara  panna, śpiewały: „W tym tu dumu jes tu wanna, jest tu u wos staro panna”. Na odchodne  kiedyś dzieci śpiewały jeszcze trzykrotnie „Któryś za na s cierpiał rany”, dziś już raczej rzadko.

Samo „nowe lotko” to czubek sosenki ustrojony żółtym, papierowym  „księżycem” (mówi się też „słońcem”) i barwnymi wstążkami. Kiedyś dzieci z biednych domów nie zawsze miały żółty papier i robiły „słońce” z czegokolwiek, np. z kawałka gazety. W przenośni zaś – „nowe lotko” jest zwiastunem nadejścia ciepła i wiosny wraz z jej pięknymi barwami, różnorodnymi jak barwy wstążek.

Dlatego tak serdecznie przyjmowane są dzieci i tak chętnie obdarowywane wcześniej przygotowanymi darami, tym bardziej, że urwany z „lotka” kawałek wstążki,  podłożony gęsi, kaczce czy kurze wysiadującej jajka, gwarantował podobno stuprocentowe wyklucie się piskląt... Kogoś może niepokoić ten czubek sosny ... Otóż absolutnie nie wiązało się to z okaleczaniem drzewek. Zima była czasem wyrębów, a gałęzie sośniny trafiały do gospodarstw, gdzie rąbane na kawałki stawały się cennym opałem zwanym „chuńkami”.

Oczywiście współczesne chodzenie różni się od tego sprzed lat. Pozwolę sobie zacytować wspomnienie p. A. Markiewicz (ur. 1919 r) z czasów jej dzieciństwa: ”Pamiętam jeszcze jak chodziłam za dzieciaka z „nowym lotkiem”.

Razem z braćmi i siostrą oblecieli my z rana prędko babusie i dziadziusia, chrzestną, stryjnie, a na końcu zawsze szliśmy do ciotki Michaliny. Ciotka była starą panną. Biedna była i mieszkała w najętej malutkiej izdebce, ale nowe lotko to nam zawsze wyprawiła! Nakupiła gryzków (bułek) pszennych i oleju lnianego. Olej nalała na talerz i wolno nam buło tąkać (moczyć) bułki w oleju. W domu, musicie wiedzieć, matka smarowała nam chleb piórkiem gęsim umaczanym w oleju, posoliła i tyle. Jak my się najedli to lotali my (biegaliśmy) z kuzynami po całej zapłoci (boczne drogi w Bukówcu)1. Tak było co roku aż my nie wyrośli... Ale tych gryzków z olejem nie zapomnę do końca życia..."

Szukaj